wtorek, 26 marca 2013

Kamizelka Vintage - pierwsza odsłona

Witajcie,

jak widać zima nie chce odpuścić. W związku z tym, chcę wam zaproponować outfit jeszcze zimowy,  podszyty nieco nutką secesji. Częścią garderoby jest znana wam z sesji "Lato w secesji" blado-różowa bluzka "oversize" i kolczyki. Resztę perełek stanowi kamizelka zakupiona w second-handzie na Grójeckiej (którą pokochałam od pierwszego wejrzenia, też wam znana ;) oraz pasek zakupiony na wyprzedaży w Bereshce i futerko skradzione z szafy mojej mamy. Całość dopełnia nieco nonszalancki beret z cekinów ;)


  • podkoszulka biała na ramiączka - H&M, 19,90 zł
  • kamizelka Fransa - zakupiona w second hand, 15 zł
  • futerko - od mamy, a zatem bezcenne ;)
  • pasek - Bershka, ok.15 zł
  • legginsy - Calzedonia, 29,90
  • buty oficerki - Ryłko, ok 450 zł (no niestety ale na buty zimowe nie warto żałować)
  • beret - SIX, 30 zł
  • kolczyki - SIX (już wam znane ;)
  • pierścionek - Bershka (też znany ;)
  • branzoletki - różnego pochodzenia
  • torebka - ZARA, ok.100zł
  • kwiatek 


















wtorek, 12 marca 2013

Kilka słów na temat SecondHand Joanny Fabickiej




Moi Drodzy,
dzisiejszy post odbiega mocno od tych, które dotychczas mieliście okazję obserwować. Albowiem nie będzie zawierać pomysłu na stylizację, ale będzie to moja subiektywna opinia na temat ostatnio przeczytanej książki autorstwa Joanny Fabickiej, pt. SecondHand. Być może poniższa recenzja (jeśli mogę to tak nazwać) zapoczątkuje w przyszłości serię postów o podobnym wątku kulturowo-artystycznym i będzie stanowić kolekcję artefaktów, które poprzez swoją wyjątkowość poruszyły mną na tyle, iż stały się częścią mojej świadomości, a tym samym będą mogły stać się również częścią i waszej. A w przypadku Joanny Fabickiej, uwierzcie mi, iż warto bo chyba jeszcze nikt tak szczerze i otwarcie nie pisał o nas właśnie, tj. kobietach i polskiej rzeczywistości okresu powojennego.

        W swojej powieście autorka przedstawia bowiem antologię trzech pokoleń kobiet pochodzących z tej samej rodziny, w której mamy okazję poznać ich życiowe perypetie od dnia ich narodzin po życie dorosłe. Historie są niezwykłe, a zwyczajne zarazem; historie, w których możemy odnaleźć analogiczne sytuacje z naszego życia; historie bolesne i przerażające a jednak historie, które pomimo swego koszmaru, dające się przeżyć bo nie ma wyjścia, bo goni nas atawistyczny instynkt przetrwania oraz niezwykła wiara, iż w naszym przypadku będzie inaczej, iż to co przeżyło wcześniejsze pokolenie nie stanie się częścią naszych przeżyć. A jednak w tym szaleńczym pędzie po marzenia upadamy obciążeni wielopokoleniowym dziedzictwem, pełnym krzywd, ludzkich nieszczęść i narodowych tragedii, w których przeszywa nas dogłębnie i do bólu samotność, strach i zagubienie dziecka uwikłanego w dysfunkcyjne relacje w których wzrasta tworząc w życiu dorosłych równie dysfunkcyjne wzorce i mechanizmy, którymi napycha umysły swoich dzieci.
           Autorka bezpardonowo obnaża głęboko zakorzenioną, wgryzaną bezlitośnie i bez pytania przez lata w naszą kobiecość apoteozę męczennictwa, tj. bycia kobietą umordowaną, umęczoną i nieszczęśliwą, kobietą nieważną i przezroczystą, kobietą po przejściach, ciągłych upokorzeniach i kobietą, dziewczynką poddawaną przemocy fizycznej i seksualnej (pod cichym przyzwoleniem dorosłych), kobietą niezrealizowaną, smutną i samotną, żyjącą pod ciągłym kieratem mężczyzny, konwenansów i chorych dogmatów religijnych, którym oddaje całą swoją siłę i energię życiową, tym samym pozbawiając siebie mocy sprawczej oraz prawa do realizacji swoich najskrytszych pragnień. Nawet jeśli pojawiają się możliwości i plany na osiągnięcie swoich celów i marzeń, podświadomie, z udziałem nadarzających się okoliczności, są one sabotowane bo bezpieczniej jest w tym co już nam znane, w tym gdzie mamy swoje miejsce, tak jak jedna z bohaterek, Jovanka w tej ciasnej, ciemnej komórce dusząc się w oparach społecznych zakazów i nakazów, waląca w głuche ściany swojej rozpaczy i niemogąca wydostać się na zewnątrz.
             Rzeczywistość ukazana w powieści Fabickiej to rzeczywistość „rachityczna” (jak to wielokrotnie pisała autorka), niczym z obrazów Picassa kanciasta i nieadekwatna, ale jest to nasza rzeczywistość właśnie - pełna przeszywającego smutku, krzywdy, lęku i samotności, w którym pobrzmiewa głos przerażonego dziecka; na początku cichy, ledwo słyszalny, stopniowo jednak zyskujący na sile i mocy, stający się na koniec potężnym instrumentem łamiącym ostatecznie monumentalną piramidę kłamstwa i dysfunkcji jakimi jesteśmy karmieni od pokoleń. Głos rozbrzmiewa coraz głośniej powodując dreszcze na całym ciele, bo w trakcie czytania mamy poczucie, iż wraz ze zmieniającą się rzeczywistością w Podlewie, zmienia się również i nasza, ta wewnętrzna. Wraz z opadającą kurtyną tabu i zakłamania spada kurtyna naszego własnego zakłamania i tłumienia wewnętrznego krzyku. Głos zaczyna od nowa mówić o tym jak było naprawdę, zataczając niejako koło w historii.
           Motyw zataczanie koła, z kolei, przywodzi mi na myśl literaturę Afroamerykańską okresu modernizmu i postmodernizmu, którego najodważniejszymi wojownikami a raczej wojowniczkami okazały się właśnie kobiety, wśród nich dwie najznamienitsze: Zora Neal Hurston – przedstawicielka Harlem Rennaisance (‘’Their Eyes Were Watching God”) oraz Toni Morrison (‘’Beloved”). Wspomniane pisarki,  tak jak Joanna Fabicka, podjęły szczerą, otwartą rozprawę z bolesną przeszłością i podlegającą jej niszczącemu wpływowi teraźniejszością. Zwłaszcza Toni Morrison wydaje się tutaj stanowić ciekawą paralelą z Joanną Fabicką. Wątki analogiczne odnoszą się do scenerii wydarzeń skonsolidowanej głównie w jednym miejscu, pensjonacie Second Hand. Zarówno u jednej jak i u drugiej pisarki, epicentrum wydarzeń odbywa się w domu i okolicy głównych bohaterek. Wszystko spojone gęstą atmosferą kobiecej zmysłowości, tajemnicy i magii, jaką powleczona jest każda historia. Kolejna analogia to symbolika, różniąca się oczywiście pod względem środków wyrazu, jednak kipiąca kobiecym sensualizmem, nasączonym artefaktami dnia codziennego, które w rękach kobiecych zyskują miano namaszczonych dzieł sztuki. Dzięki właśnie tym dziełom sztuki brutalna często szara, gnuśna rzeczywistość zyskuje miano enigmatycznej, kobiecej niezwykłości dającej ukojenie w krzywdzie jakiej doświadczają bohaterki powieści. To co mnie urzeka najbardziej w książce SecondHand to właśnie ta kobieca sensualności i umoczona w jej uzdrawiającym mleku codzienność. Jestem zatem skłonna stwierdzić, iż powstało dzieło literackie na miarę ‘’Beloved” a Joannę Fabicką określić polską Toni Morrison.
           Tę wielowarstwowość i magię kobiecej natury świetnie też uchwycił Almodowar w swoim filmie ‘’Volver, w postaci Raimundy, granej przez zjawiskową Penelope Cruz. To zresztą nie uciekło uwadze Agnieszki Holland, która w swoim komentarzu nazwała powieść Fabickiej polskim Amodovarem. Ponadto wątki dotyczące seksualności i jej wszelakich wymiarów, które są wszechobecne w twórczości Almodovara, stanowią tutaj również ciekawe pole do tworzenia analogii z Fabicką.
            Pokuszę się także o nawiązanie do Marqueza i jego wielkiego dzieła „Sto lat samotności”. Bochaterki powieści Joanny Fabickiej tworzą swoją enklawę pod nazwą Second Hand, która tak jak Macondo w powieści Marqueza, przeżywa swój rozwój, rozkwit i powolny upadek. Aczkolwiek, w przeciwieństwie do powieści Marqueza, koniec Second Handu jest zaczątkiem czegoś nowego, lepszego.
             Od strony formalnej, książka napisana jest językiem gęstym, soczystym, kipiącym urodzajem metafor hiperboli i porównań, naznaczonych tonem ostrej ironii i groteski. Każda z historii stanowi odrębny byt, który lapidarnie wchodzi w byt kolejnej opowieści, tworząc skomplikowaną, wielowarstwową sieć wzajemnych powiązań i relacji. Wszystko jednak, pomimo swej złożoności i wielowymiarowi stanowi spójną i klarowną całość, co powoduje, iż książkę czyta się szybko i, jak się domyślacie, z wypiekami na twarzy.
                Czym jest zatem dla mnie Second Hand? Nie przesadzę pisząc, iż jest to najważniejsze od czasów „Bieguni” Olgi Tokarczuk wydarzenie literackie, które potrząsnęło moją rzeczywistością niezwykle głęboko, docierając do każdej frakcji mojego wewnętrznego „ja”. Kończąc książkę trzęsłam się na całym ciele, płakałam i śmiałam zarazem. Miałam jednak poczucie, że wraz z tym upływem emocji oczyszcza się niejako moja dusza. W książce dostrzegam historię kobiet mojej rodziny i odnoszę wrażenie historii wielu rodzin. W ciemnych uliczkach i zaułkach Podlewa odnajdziemy nasze wewnętrzne Cecylie, Marie, skarłowaciałe Edzie, czy wiecznie głodne życia pełne nadziei Femi. Jednak są to uliczki, na końcu których widzimy światło. Od nas zależy w którą stronę pójdziemy.

Gorąco zachęcam do lektury i dyskusji na forum bloga.

Olga Pławska (La Kolorada)